sobota, 23 listopada 2013

V. Odrobina zaufania


Kolejny fragment za mną i muszę przyznać, że pisanie daje mi o wiele więcej frajdy, niż początkowo sądziłam. Mam nadzieję, że czytanie tego będzie dla Was choć w połowie tak interesujące.





V. Odrobina zaufania

            Ciepła woda o intensywnym, korzennym zapachu przyjemnie opływała ciało, zdając się zmywać nie tylko fizyczny brud, ale także oczyszczać umysł. Jesmin zanurzyła się głębiej, opłukując włosy i wdychając aromatyczną parę. Trzeba było przyznać, że gospoda miała naprawdę świetne wyposażenie, ale też znajdowała się w większym miasteczku i czerpała spore dochody z bogatych kupców. Pokój kąpielowy, z którego właśnie korzystała urządzono elegancko, choć bez przepychu. Ciepłe, okryte boazeriami pomieszczenie, białe i ogrzane prześcieradła kąpielowe, oraz ogromna balia z wodą wydawały się szczytem marzeń dla zdrożonych wędrowców.
Kobieta wyszła z wody i owinęła się miękkim materiałem. Zbliżał się czas posiłku, co przyjmowała z ulgą, bo ciągłe uczucie mdlącego głodu stało się naprawdę uciążliwe.

* * *

- Panienki bracia już zasiedli do wieczerzy. Jeśli zechce panienka dołączyć, każę przynieść dodatkowe nakrycie. – Zaproponował karczmarz usłużnie.
- Bardzo chętnie, dziękuję. – Odparła, starając się przyjmować jego zachowanie zupełnie naturalnie, a jednocześnie uśmiechając się na myśl swojego rzekomego pokrewieństwa z Asami. We trójkę uznali, że podawanie się za rodzeństwo będzie mniej kłopotliwe ze względu na jej podobieństwo do Lokiego, które w innej sytuacji mogłoby rodzić niepotrzebne pytania. Przelotnie zastanowiła się nad powodami tej zapobiegliwości, próbami zachowania jak największej dyskrecji. W gruncie rzeczy, jaki cel  podróżowania bogów po Mitgardzie? W ich zachowaniu wyczuwała napięcie nie spowodowane niedawnymi wydarzeniami, ale jakąś większą sprawą, która skłoniła ich do odwiedzenia Ziemi. Teraz, kiedy zaczęła zdawać sobie sprawę ze swoich możliwości, lepiej odbierała wrażenia i myśli otaczających ją osób. Zapewne bliskość jej „bliźniaka” także wzmacniała tę moc, więc w głowie kobiety panował lekki mętlik. Postarała się nieco oderwać od tych sygnałów i weszła do mniejszej izby jadalnej.
            Mężczyźni siedzieli już jakiś czas przy posiłku, prowadząc cichą rozmowę. Pierwszy raz miała okazję przyjrzeć się im dokładnie, nie okutanych w wierzchnie odzienia. W bogatych, a jednocześnie prostych ubiorach królowała czerń, jednak zupełnie różniły się pod względem kroju, podkreślając kontrast między ich sylwetkami.
Loki nosił dopasowany, skórzany kaftan, sięgający połowy uda. Jego jedyną ozdobę stanowiły niewielkie guzki ze złota lub mosiądzu, umieszczone wzdłuż mankietów i kołnierza. Czarna jedwabna koszula najlepszego gatunku, podkreślała szczupłą posturę i miękkość ruchów młodzieńca. Gdy siedział na ławie, widać było niewielki sztylet, przytroczony do jego pasa. Jesmin przyglądała się trzymającym kielich chudym dłoniom, o wyjątkowo długich palcach, w których jednak nie było nic kobiecego. Choć wyczuwała, że jakaś nieznana część w aurze Tricstera działa na ludzi odpychająco, sama nie mogła tego zrozumieć. Było w nim coś dziwnego, to prawda, jakiś głębszy dystans, osobliwy fragment duszy. W głębi serca nawet ucieszyła się, że jest coś, co ich odróżnia. W osobowości Lokiego wiele było tajemnic do odkrycia i nie miało to nic wspólnego z magią, czy ich „pokrewieństwem”. Po prostu wydawał się… inny.
W przeciwieństwie do brata, Thor emanował otwartością i prostotą. Na jego przystojnej twarzy porośniętej jasną, zadbaną brodą często gościł uśmiech, w którym nie było cienia drwiny czy wyrachowania. Mimo olbrzymiej sylwetki nie sprawiał tego wrażenia dysproporcji, tak właściwej dla niektórych wojowników. Ubrany był w coś w rodzaju skórzanej zbroi, jednak tak miękkiej i lekkiej, że zupełnie nie krępowała ruchów i nie wydawało się niewłaściwym siedzenie w niej przy stole. Monotonię czerni, gdzieniegdzie przełamywały wstawki wiśniowego koloru, a całość przytrzymywały proste, srebrne klamry. Dziewczyna rozważała, jak wytrzymały może być w istocie ten przyodziewek, zrobiony z asgardzkich materiałów i zapewne wzmocniony magią. Jej uwagę przykuła szeroka dłoń boga gromów, spoczywająca na stole, opleciona dziwaczną ozdobą. Płaskie, tłoczone w runiczne napisy rzemienie biegły między palcami i spotykały się na grzbiecie, połączone niewielkim metalowym krążkiem, przypominającym monetę. Wyryto na niej jakiś symbol, niezwykle zawiły i niepodobny do żadnego magicznego pisma, o jakim słyszała. Lewa dłoń pozostawała naga i Jesmin sądziła, iż domyśla się, do czego służy osobliwa plecionka. U boku Thora nie dojrzała jednak żadnej broni, a już na pewno nic, co przypominałoby osławiony młot. Z westchnieniem usiadła pomiędzy braćmi i nie czekając na własne nakrycie sięgnęła po kawałek solonego łososia. Była tak głodna, że nie miała ochoty się odzywać, ani nawet myśleć. Doczekała się w końcu własnego talerza, a Gromowładny podsunął jej półmisek z pieczenią. W trakcie posiłku zaczęła stopniowo odzyskiwać dobry nastrój i zadawać więcej pytań, nie tylko dotyczących boskiego pochodzenia swoich kompanów, ale również bardziej neutralnych, takich, jakie zadaje się zwykle nowo poznanym ludziom, chcąc zaznajomić się z  ich osobowością i poglądami. Obaj Asowie byli wykształceni i inteligentni, choć w zupełnie różny sposób, odzwierciedlający ich temperamenty. Loki często zabierał głos w sprawach obojętnych, nie wymagających wyjawiania informacji o sobie samym. Kiedy temat stawał się bardziej osobisty, z zadowoleniem zdawał się na Thora, który zatracał się w opowieściach o swoich czynach i przygodach, ratując tym samym brata od niechcianych wyznań, przy czym, trzeba zaznaczyć, że wywody te były naprawdę interesujące i barwne. Asowie również pragnęli się dowiedzieć czegoś o Jesmin, odpowiadała więc, nie kryjąc niczego.
- Jak na krótki czas ludzkiego żywota udało ci się dokonać wiele dobrego. – Stwierdził bóg piorunów, kiedy skończyła swoją historię. – Wiele wybitnych jednostek jest w Mitgardzie niezrozumianych i wręcz prześladowanych z powodu talentu, lub inteligencji. Zastanawiam się, czy to tylko ludzkie ograniczenie, czy może każda istota instynktownie lęka się tego, czego nie rozumie.
Jesmin przyjęła jego słowa z wdzięcznością, nawet, jeśli były tylko próbą pocieszenia. Loki nie powiedział nic, tylko wpatrywał się w nią, jakby między słowami próbował wyczytać coś więcej. Denerwowało ją to. Odwzajemniła jego spojrzenie i również spróbowała dostać się w głąb, do ukrywanych przez niego myśli. Wyprostował się natychmiast i jakby wzniósł jakąś barierę wokół siebie. Czuła, że może ją przekroczyć, ale zdecydowała się tego nie robić. Kłamca najwyraźniej zrozumiał aluzję, bo przestał wywierać wpływ na jej umysł.
- Powiedziałam wszystko szczerze, bez ukrywania czegokolwiek. – Zauważyła spokojnie. – Jeśli pragniesz wiedzieć coś jeszcze, proponuję zapytać.
Naprawdę doceniała poczucie wspólnoty, a jednak miała zamiar zachować nieco prywatności, tym bardziej, że Trickster cenił swoją wręcz przesadnie. Uśmiechnął się przepraszająco i skinął głową na znak zgody.

* * *

Kiedy jadalnia opustoszała, trójka „rodzeństwa” postanowiła przenieść się do jednego z pokoi. Tutaj mogli rozmawiać bardziej swobodnie i Jesmin nie widziała nic zdrożnego w tym, że w jej sypialni przesiaduje dwóch obcych mężczyzn. W istocie, zachowywali się po dżentelmeńsku i kilka razy upewniali się, czy ich odwiedziny nie urażą młodej kobiety. Teraz spędzali czas w dość luźnej atmosferze, Choć kilka razy dało się zauważyć ponaglające spojrzenie Thora i odpowiedź w postaci uspokajającego gestu Lokiego. W końcu Bóg gromów wstał i zaczął się żegnać.
- Wybaczcie, ale zachowanie siły wymaga dłuższego odpoczynku. Opuszczę was teraz. Bracie – zwrócił się do Kłamcy. – Zajrzyj do mnie jeszcze, zanim też udasz się na spoczynek. Mamy pewna rozmowę do załatwienia.
Drzwi zamknęły się za nim i zapadła cisza, która zwykle poprzedza kluczowe wydarzenia.
- Co ze mną będzie? – Zapytała w końcu Jesmin. Loki zastanowił się chwilę.
- Nie wiem jeszcze. – Przyznał. – Na pewno jesteś zbyt… unikatowa, żeby po prostu pozwolić ci siedzieć w jakiejś zapadłej dziurze i leczyć wieśniaków. Zresztą – dodał – chyba już nie chciałabyś tego robić.
- Raczej nie.
- Widzisz – westchnął zmartwiony. – Na tę chwilę nie mogę ci wiele obiecać, ale zrobię wszystko, aby twoje talenty nie zmarnowały się. Nawet nie wiesz, jakie to ważne.
- Co zamierzasz? – Zapytała tak szybko, że odruchowo otworzył usta, chcąc odpowiedzieć, ale zreflektował się szybko.
- Na razie nie mogę ci powiedzieć. Musisz po prostu mi zaufać.
Uśmiech, jaki pojawił się na twarzy dziewczyny miał w sobie tak wiele goryczy i ironii, że Trickstera ogarnął dziwny lęk, bo w jakimś stopniu poczuł, jakby spoglądał w lustro.
- Ach, tak? Zaufać… - Powiedziała z przekąsem. – Zapewne dać sobie jeszcze trochę pogrzebać w głowie, co? Dlaczego sądzisz, że masz monopol na tajemnice i prywatność? Twierdzisz, że czujesz to samo, co ja, ale nie pozwalasz niczego się dowiedzieć o sobie, a teraz mówisz o zaufaniu? Chciałabym, naprawdę, ale nie dajesz mi żadnych podstaw.
Nieoczekiwanie dla samego siebie, Loki poczuł zawstydzenie. To prawda, tyle prawił o pokrewieństwie, jednak zachowywał wobec młodej czarownicy taki sam dystans, jak wobec zwyczajnych ludzi. Chyba po raz pierwszy zrozumiał, jak wiele trzeba dać drugiej osobie, by zasłużyć na zaufanie. Jesmin, nie czekając na jego reakcję, podjęła decyzję i zdecydowanie uścisnęła dłoń boga kłamstwa. Przypomniała sobie wzmocniony poprzez dotyk kontakt…

            Siedzę na końskim grzbiecie, czując irytację i świadomość celu. Świat skąpany jest jeszcze w mroku nocy, lecz coś nieuchwytnego pozwala stwierdzić, że bliżej jest poranka niż zmierzchu. Daleko przede mną kobieca postać biegnie w stronę czarnej ściany lasu. Dopędzam ją bez trudu. Bije od niej aura strachu i poczucia winy, jednak nie wywołuje to we mnie poruszenia. Z moich ust dobywają się miłe słowa, choć ton wyraża tłumioną złość, ale zapłakana kobieta nie zauważa tego. Uspokaja się i zaczyna zdejmować odzienie. Brzydzi mnie to, ogarnia mnie wściekłość i gorycz. Widzę swoje palce, zaciskającą się na jej gardle.
- Mów! Co sprawiało, że wzdrygałaś się, patrząc na mnie! – Mój głos brzmi jak charkot, dobywający się z paszczy zwierzęcia.
- Chłód. – Pada odpowiedź. Coś pęka we mnie, czerwone plamy zaczynają tańczyć mi przed oczami. Staję się czymś, czego sam nie potrafię nazwać. Ściskam mocniej, a moja dłoń bez trudu miażdży delikatną krtań. Jedno szarpnięcie i kręgosłup pęka z trzaskiem jak sucha gałąź. Ciało pada u mych stóp, a ja wpatruję się w nie, w tę lalkę z przetrąconym karkiem i próbuję poczuć cokolwiek, choćby dziecięcy żal za zepsutą zabawką. Jednak wszystko, co gości we mnie to chłód, obejmuje mnie, ogarnia ciało i umysł, nie wywołując przy tym uczucia zimna. Po prostu jest mną, a ja istnieję w tej postaci, odległy i bezduszny...

            Loki z trudem powstrzymał się, by nie cofnąć ręki. Dręczące go wspomnienie ostatnich dni odezwało się z całą mocą, ukazując się dziewczynie niczym sztandar tego, kim naprawdę jest Kłamca – nie sprytnym kpiarzem, tricksterem o ciętym języku, ale czymś potwornym, jak żyjące pod głazami oślizgłe, zimne stworzenia, wywołujące instynktowny dreszcz obrzydzenia w każdym, kto się z nimi zetknie. Starał się pokryć żal i rozgoryczenie maską obojętności, ale widział w jej wzroku, że wie już wszystko, zna ten mętlik, sprzeczność jego natury. Puściła jego dłoń, lecz nie wyglądała na zszokowaną ani przerażoną. Prawdę mówiąc sprawiała wrażenie intensywnie zamyślonej.
- I co? Zajrzałaś do umysłu boga. – Nie potrafił wyzbyć się szyderczej nuty. – Jesteś zawiedziona?
- Jakie mam do tego prawo? – Odparła spokojnie. – Nie obiecywałeś mi niczego, nie dawałeś żadnych fałszywych zapewnień. Uczucie zawodu to domena egocentryków.
Widząc jego zaskoczony wzrok, Jesmin pojęła, jak przełomowe i traumatyczne było dla Asa to wydarzenie.
- Loki – Zaczęła stanowczym tonem. – mówisz do osoby, która dziś rano doprowadziła do zagłady całej wioski, a mimo to czuje się... w miarę normalnie. Jak wielką musiałabym odznaczać się hipokryzją, żeby cię oceniać? W dodatku uratowałeś mi życie.
- Właśnie! – Wybuchnął zupełnie nieoczekiwanie. – Pomyślałaś o tym? Byłem w twoich myślach, skąd wiesz, czy to, co spowodowało ich śmierć wyszło od Ciebie? Może po prostu skaziłem cię nienawiścią, manipulowałem tobą bez twojej wiedzy? Nawet, jeśli tego nie chciałem...
Nie odpowiedziała od razu, ale pozwoliła, by cisza uspokoiła nieco Kłamcę, dała mu czas na odebranie jej emocji, w których nie było złości, ani zaniepokojenia. W końcu uśmiechnęła się lekko.
- Byłoby to dla mnie bardzo wygodne – zaczęła. – Cała ta wina mogłaby spaść na kogoś innego... Na szczęście nie jestem ani tchórzem, ani idiotką.
Popatrzył na nią zaskoczony.
- Nie sugerowałem...
- Że co? Że nie potrafię rozpoznać własnych uczuć? Zrozum, swoimi czynami, doprowadzili, że w końcu ich znienawidziłam. Popchnąłeś mnie do działania, to prawda, ale to ja podjęłam decyzję i nie zamierzam teraz unikać odpowiedzialności za nią, a tym bardziej obarczać tym ciebie. Z tego, co widzę, wystarczająco gryzą cię własne błędy. Poza tym – dodała łagodniejszy tonem – moja odpowiedź brzmi „nie”.
- Odpowiedź na co? - Zapytał Loki nieco zdezorientowany.
- Nie jestem zawiedziona. Nie boję się i nie czuję obrzydzenia.
- Ja chyba czuję.
- Nie jestem tobą.
Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, jakby z zamiarem wypowiedzenia jeszcze jakichś słów, podważenia tego, co usłyszał do tej pory, lecz zrezygnował przytłoczony nieoczekiwaną dla niego koleją ostatnich zdarzeń.
- Wyglądasz na zmęczoną. – Zmienił temat. – Powinnaś się położyć. Zbyt często zapominam, jak delikatni jesteście.
Wstał i zbliżył się do drzwi.
- Loki… - Zaczęła Jesmin, podchodząc do niego. Odwrócił się.
- Dziękuję. – Powiedziała i bezceremonialnie zarzuciła mu ramiona na szyję. W geście tym było tyle naturalności, że odruchowo objął ją i oparł policzek o jej włosy.
- Za co? – Wyszeptał, bojąc się, że głos go zawiedzie.
- Za odrobinę zaufania. Mogę ci teraz obiecać własne.
- Więc to ja dziękuję. – Dziwny uścisk w gardle nadal nie chciał przejść. Loki niechętnie puścił dziewczynę.
- Dobrej nocy. – Wychodząc posłał jej uśmiech, który miał dodawać otuchy, lecz w rzeczywistości wypadł trochę niepewnie.

* * *


- Loki, nie zrozum mnie źle, ale czy tym razem twoja zdolność oceny sytuacji, nie jest trochę… no, nadwyrężona. – Thor z zatroskaną miną patrzył na brata i zastanawiał się, jak wyperswadować mu usłyszany właśnie pomysł.
- To taka dyplomatyczna wersja „czyś ty rozum postradał?!”? – Zakpił Trickster. – Wyrabiasz się, mój drogi.
Gromowładny nie wytrzymał.
- Chcesz zabrać tę ludzką kobietę do Asgardu! – Niemal wykrzyknął. – Już samo to jest niezgodne z tradycją, a ty jeszcze mówisz, że pragniesz, by została twoją uczennicą. I to ja mam, usankcjonować tę decyzję, nadużywając nadanego mi przez Ojca prawa do działania w jego imieniu.
- Nie nadużywać. Masz Herfód. Twoja wola jest wolą władcy dziewięciu światów. – Zauważył Kłamca spokojnie. – Ojciec powierzył ci go, dając tym samym do zrozumienia, że uszanuje każdą twoją decyzję.
- Mam go na wypadek sytuacji krytycznej. A „dawać do zrozumienia” to cholernie ryzykowne stwierdzenie, jeśli chodzi o naszego ojca.
Loki zamyślił się. Naprawdę nie chciał, by brat nadstawiał za niego karku przed Odynem, a jednocześnie wiedział, że bez uprawomocnienia ich działań, Jesmin wyleci z Asgardu w trybie natychmiastowym. Musiał wyłożyć swoje argumenty przystępnie i bez zdenerwowania.
- Wysłuchaj mnie chociaż. – Poprosił. – Wiem, że to może brzmieć jak szaleństwo, ale ta kobieta naprawdę może nam pomóc. Nasz przeciwnik wyczuwa z daleka każdego, kto pochodzi z innych światów. Ona jest człowiekiem i jedyne, co ją wyróżnia, to niezwykły poziom magicznej mocy, a jeśli moje przypuszczenia, co do tożsamości stojącego za tym wszystkim Thursa są słuszne, to jej energia zafascynuje go, uśpi jego czujność. Będzie chciał ją przeciągnąć na swoją stronę.
Zdziwienie zagościło na twarzy boga gromów. Z tego, co wiedział, żadne natężenie magicznej mocy osiągalne dla mieszkańca Mitgardu nie plasowało się nawet w pobliżu tego, co reprezentował sobą przeciętny adept sztuki z Wysokich Światów. W pragnieniu brata, by nauczać nowo poznaną dziewczynę doszukiwał się raczej przyziemnych motywacji, lecz wypowiedziane przed chwilą słowa kazały mu zastanowić się nad tym poglądem.
- Chcesz powiedzieć…
- Pamiętasz, jak powiedziałem jej, że nasze moce są równie silne? – Zapytał Loki z pasją, zapominając o postanowieniu bycia spokojnym. – Przypuszczałeś wtedy, że kłamię, tak? Miałeś rację. Problem w tym, że prawda jest bardziej zaskakująca. Thorze, ta dziewczyna, człowiek, miałaby szansę kiedyś przerosnąć mnie, tak jak ja zaczynam przerastać mego własnego mistrza! Naprawdę sądzisz, że możemy zrezygnować z takiego sojusznika?
Gromowładny zagryzł wargę. To, co usłyszał, było… mocnym argumentem. Potrzebowali kogoś, kto byłby na zewnątrz całego konfliktu – nierozpoznawalny, nie budzący podejrzeń. W całej tyradzie Trickstera przebrzmiewał jednak ton osobistego pragnienia.
- I to jest właśnie cała prawda? – Zapytał z niedowierzaniem. – Dobro Asgardu i Dziewięciu Światów?
Ku jego zaskoczeniu Loki bez oporów zaprzeczył.
- Nie, to jest część, którą przedstawię Ojcu. Tobie obiecałem szczerość w zamian za zaufanie przez jeden, krótki dzień.
Thor pamiętał o obietnicy, a jednak nie wierzył, że tak łatwo wyegzekwuje jej spełnienie. Nie rozumiał zmiany w zachowaniu brata, ale propozycję otwartości przyjął z zadowoleniem. Młodzieniec usiadł i westchnął ciężko, jakby w próbie znalezienia odpowiednich słów.
- Nie wiesz wiele o magii – Zaczął wreszcie. – Nie rozumiesz tego, co dzieje się między mistrzem a uczniem, dlatego ciężko będzie to wytłumaczyć. Potrzeba skupienia, pewnego rodzaju zespolenia, by zgrywać zaklęcia, gesty i myśli. Między mną a Jesmin zachodzi niesamowite pokrewieństwo mocy, połączenie, jakie między przypadkowymi magami wymaga wielu lat ćwiczeń i ogromnej dyscypliny, między nami jest tak proste, jak podanie komuś dłoni. To jest być może jedyny przypadek na cały wszechświat, więcej niż więzy krwi, czy jakiekolwiek inne. – Poddał się. – Nie jestem w stanie ci tego wyjaśnić w taki sposób, żebyś choć po części zrozumiał. Pragnę ucznia, tak naprawdę chcę tego już od dłuższego czasu, a ona została stworzona do tej roli. Taka jest prawda.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Loki z zacięciem wpatrywał się we własne buty, a bóg piorunów poczuł, że po raz pierwszy mógłby zrobić coś, co uczyni jego brata szczęśliwym. Przypomniał sobie wiecznie niezrozumianego, młodego chłopca, z którego w swej szczeniackiej głupocie naigrywał się trochę, a który dla wszystkich był niczym obcy ptak w ich gnieździe. W tym momencie podjął decyzję.
- Zgoda. – Rzekł. – Narażę się Wszechojcu, nadużyję władzy i stanę za Tobą murem. Ale mam jeden warunek.
- Tak? – Kłamca poderwał głowę z wyrazem radosnego zaskoczenia.
- Do niczego jej nie zmusimy. Musi dobrowolnie opuścić ten świat i podążyć za tobą. Myślisz, że to zrobi? Ludzi przeraża nieznane, ale jeśli ma być naszą sojuszniczką, powinna wykazać się nie tylko siłą, lecz także odwagą, wykraczającą poza swój gatunek.
- Zgodzi się. – Zapewnił Loki, mając nadzieję, że ton głosu nie zdradzi niepewności. – Ręczę za to.

* * *

            Noc zapadła na dobre, gdy młody mężczyzna opuścił swój pokój i cichym krokiem przemierzał pusty korytarz. Uśmiechnął się do siebie na myśl o podobieństwie swego zachowania, z przygodą w poprzednim zajeździe. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie zakończy się to katastrofą. Długo myślał nad słowami Thora i wnioski, jakie wyciągnął skłoniły go do tych ukradkowych wędrówek. Podszedł do drzwi i położył rękę na framudze. Klucz tkwiący od wewnętrznej strony przekręcił się cicho. Loki wszedł do pokoju i stanął nad łóżkiem śpiącej kobiety. Przez dłuższą chwilę przyglądał się zarysowi jej sylwetki i wspaniałym, czarnym włosom, które do snu splotła w gruby warkocz. Ramiona miała nagie, co sugerowało, że nie skorzystała z nocnej bielizny, oferowanej gościom gospody. Przymknął oczy i odetchnął głęboko. Nie potrafił pozostawić jej decyzji, po prostu nie był w stanie zaryzykować. Szanse, iż zgodziłaby się na podróż do Asgardu nie były małe, jednak pragnął pewności, że otrzyma to, na czym mu zależało. Teraz był jedyny moment, w czasie, gdy jej uśpiony umysł otwierał się, rezygnował z obrony. Choć Kłamca pocieszał się, że to tylko drobne zabezpieczenie, zaledwie nakierowanie jej umysłu na właściwy tor, gryzło go sumienie.
- Wybacz, nie mogę. – Jego szept był ledwie słyszalny. – Przepraszam.
Pochylił się nad dziewczyną i zaczął powtarzać słowa, które miały wryć się w jej podświadomość.
- Decyzja… Nieodparta chęć przyjęcia propozycji. Zadam pytanie, a ty odpowiesz „tak”. Pragniesz tego. Strach nie będzie ważny. Zaufasz mi…
Wyprostował się, uznawszy swoje zadanie za zakończone. Stłumił w sobie poczucie winy. Musiał tym razem dostać to, czego chciał i nie zgadzał się, by odebrał mu to jej zwykły, ludzki strach przed nieznanym.

4 komentarze:

  1. Mru, nice! Niewiele jest naprawdę dobrych opowiadań o Lokim, długich i bez błędów… a przynajmniej ja ich nie zauważyłam. Loki jest trochę zbyt miły dla Thora, ale to tylko moje wrażenie. W końcu to twoje opowiadanie. Osobiście trudno mi się przyzwyczaić, że akcja opowiadania dzieje się kilkaset lat wstecz na Ziemi, ale to nawet fajnie, bo nie spotkałam opowiadania gdzie coś takiego zaistniało. ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do mnie!

    you-are-like-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, witam...nie zwykłam się przedstawiać, a czytanie blogów dawno już wyszło z mego nawyku. Ostatnio coś mnie natchnęło, a że błądzenie wśród rozległych ścieżek Internetu prowadzi do różnych stron - natrafiłam na Twoją. I przyznam szczerze, nie żałuję wstąpienia w te progi blogów.
    Moja przygoda z mitologią nordycką nie zaczęła się jednak w tenże sposób. Już kiedyś miałam okazję poznać boga kłamstwa, choćby w powieści "Kłamca" Ćwieka, która po części jest powodem mego zjawienia się tutaj, Licencjat, w którym sięgam po mitologie oraz religie świata odesłał mnie do kina na Thora, który zaś mnie oczarował. Dawne wierzenia stały się nie tylko przedmiotem rozważań, ale i zainteresować, możliwe zbyt obsesyjnych.. Z nudów, więc przeglądam różne opowieści pisane przez ludzi, którzy wpadli w podobne zafascynowanie Lokim i Thorem.
    Jednak dość już o mnie, o błędnym Szatanie szukającym rozrywki...

    Chwilę mi zajęło rozkminianie, czym właściwie jest ten blog, ponieważ z pośród wielu o tej tematyce - Ty wyróżniasz swój prostą grafiką. Większość dziewcząt wpycha wszędzie dookoła zdjęcia Lokiego, nie oszczędzając nawet tła, które jest niezbędne do czytania ze zrozumieniem... Otoczka rytmicznie pulsującej grafiki, czy też ruchome obrazki rozprasza mnie śmiertelnie, nie wspominając już o wymyślnych czcionkach i innych bredniach, których u Ciebie nie ma. Za to jestem Ci wdzięczna. Dzięki prostocie Twego bloga bez trudu koncentruję się na twym opowiadaniu a te... Warte jest uwagi.
    Masz spory talent. Nie boisz się rozbudowanych zdań oraz obszernych opisów. Są to rzeczy, o które bardzo zabiegam w wyborze swej lektury - chociaż znam wiele osób, które właśnie przez to ominą twe opowiadanie. Dla nich zdania będą zbyt długie, powodujące uczucie zagubienia się w historii. Zbyt obszerne opisy zniechęcą co poniektórych do ich czytania. Osobiście uważam, że powinnaś trzymać dotychczasowy poziom, nie robisz błędów-bynajmniej nie rzucają mi się w oczy. Oczywiście nagminnie używasz pewnych określeń, czy stosujesz powtórzenia. Trzymasz się też dawnych określeń, słów typu "karczma" - nie zwróciłam większej uwagi na to, czy czasem nie zatracasz tego słownictwa, jednak widzę, że musisz sporo pracy w to wkładać. Obecnie mało kto stawiając na starsze słownictwo jest w stosunku do niego konsekwentnym. Zostawmy jednak ten temat... [by się nie okazało,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. że coś Ci zarzucam, niczego takiego nie miałam zamiaru]
      Przyznam, że po odczytaniu wszystkich dotychczasowych twych rozdziałów poczułam się lekko ogłupiała - już na samym początku. Dlaczego? Otóż pierwszy twój post nosi tytuł Początek - moja podświadomość założyła, że będzie to Prolog o oryginalnej nazwie, czym niestety nie był. Właściwie był niczym innym, jak tylko zapowiedzią podjęcia bloga. Prologu zabrakło, pierwszy rozdział zaś zapowiedziałaś jako przybliżenie opisu postaci. Lokiego i Thora, o dziewczynie ani słowa, a rozumiem, że to Twoja własna bohaterka, którą kreujesz z pełną świadomoscią tego, co zamierzasz opisywać w przyszłości w opowiadaniu. W sumie rozdział pierwszy i drugi można uznać w tym wypadku za jeden [a to odnośnie tego przybliżenia postaci czytelnikowi]. Jako zmierzłota totalna, muszę się doczepić wszystkiego...
      Co ja chciałam to powiedzieć... a... podoba mi się w jaki sposób ujmujesz postaci. Naturalnie Loki jest zbyt uprzejmy, jego rozmowy z Thorem wyprowadzają mnie chwilami z równowagi. Trzymasz się tego, co większość osób piszących o Lokim - a mianowicie - przedstawiasz go w dobrym świetle, mało tego... ukazujesz jego słabości, lęki, obawy..strach przed samym sobą, to wszystko wywiera na mnie, jako na czytelniku, współczucie dla niego, a przecież Loki to bezwzględny bóg oszustwa. Uważany w mitologi nordyckiej za przyczynę ich własnej wersji Apokalipsy. Zresztą "łamie" mi to po części kończyny, ponieważ jestem zwolenniczką czarnych charakterów, więc takie zabiegi.. łamią mi serce? To chyba będzie dobre określenie.. Jednakże wstawiasz w tekście takie perełki, jak choćby ta ostatnia, gdy Loki rzuca czar na dziewczynę, który to (czar) ma zmusić kobietę do podjęcia, dokładnie takiej decyzji, która jest Lokiemu na rękę. Wtedy myślę sobie:
      "A ten Loki to jednak szuja jest!" To zdecydowanie podratowało moją wiarę w zło tej postaci XD
      A coś chciałam jeszcze...W którymś z rozdziałów tak dobitnie pisałaś szczere słowa Lokiego - gdzie mi ta szczerość mocno się zachwiała, a czemu? Otóż po zamieszczeniu jego wypowiedzi wpisałaś myślnik, a po nim "powiedział Kłamca", co cholernie skłóciło się z ideą mówienia prawdy, która wynikała z kontekstu dalszej rozmowy. Wiem, że nie to było zapewne twym zamierzeniem, jednakże, gdy używasz jego "tytułu"/ksywki [jak zwał, tak zwał], to staraj się zachować też konsekwencję znaczeniową, by później właśnie czytelnik nie wpadał w takie głupie rozkminy, czy też ten Loki kłamał w końcu, czy nie.

      Nie będę już więcej drukować w tymże komentarzu, bowiem widzę, że doczepiłam się strony technicznej [chociaż mało się na technicznej stronie pisania znam- jak na filologa jeszcze wiele mi brak, a sama zaniechałam pisania z powodu braku czasu- jednak co widzę to wytknę xD], a mało odniosłam się do fabuły. Mam jednak nadzieję pozostać Twym czytelnikiem i czynnie komentować w wolnej chwili. Z pewnością wtedy to przyczepię się do wątków fabularnych i tego, co nurtuje mnie najbardziej - do głównej bohaterki - uderzającej kopii Lokiego.

      Pisz szybko, będę odwiedzać tą stronę często, z niecierpliwością oczekując czegoś nowego.

      Pozdrawiam
      Szatanirro
      [http://szatanirro.blog.onet.pl/]

      Usuń
    2. Największym komplementem dla mnie zawsze był fakt, że komuś chciało się poświęcić czas, by ocenić i skomentować to, co stworzyłam. Cieszę się niezmiernie, że trafiłaś na mojego bloga i zdecydowałaś się napisać obszerny i konstruktywny komentarz.
      Zwróciłaś uwagę na kilka błędów, jakie popełniam - co do powtórzeń, to staram się ich unikać i często zdarza się, że wracam do napisanych rozdziałów i zmieniam jakieś słówka, które zdarzają się zbyt często. No, ale wiadomo, każdy ma swoje naleciałości, widać to szczególnie przy "wersji alfa", czyli tekście napisanym na jednym oddechu, który na szczęście nie trafia na stronę. Zaczęłam też myśleć o jakimś prologu, wstępie, jednak nic na siłę - jeśli mnie najdzie, to taki prolog powstanie, ale jeśli nie będę miała sensownego pomysłu, lepiej się za to nie zabierać.
      Co do mojej wersji Lokiego - proszę, daj mu szansę :). Zdaję sobie sprawę, że jest przedstawiony jako zbyt dobry, określiłam go nawet godnym zaufania, a to łamie zarówno mitologiczny, jak i komiksowy stereotyp. Chodzi mi głównie o pokazanie ewolucji postaci, która będzie skomplikowana i wielowymiarowa. Na razie "mój" Loki jest młody (i zachodzi tu pewne dziwne przemieszczenie w czasie, które czytelnik albo pokocha, albo znienawidzi. Mianowicie, ze źródeł korzystam raczej luźno i pewne wydarzenia oparte na mitologii, dopiero będą miały miejsce), ma zaledwie lekki pociąg do zła. Wiesz, nawet Darth Vader był kiedyś rycerzem Jedi :). Uważam, że opisanie, jak zmienia się jego charakter jest dużo ciekawsze (i trudniejsze), niż stworzenie skończonej, ukształtowanej postaci. Przy ilości materiału fabularnego, który czeka na przelanie "na papier", Loki zdąży się zmienić jeszcze wiele razy.
      Chętnie poznam także Twoją opinię o bohaterce. Jej postać nie jest jeszcze zarysowana tak wyraźnie, zdaje się nieco "blada", wiem o tym, ale przy odrobinie doświadczeń, nabierze trochę charakteru (i przestanie być tylko dodatkiem do Lokiego).
      Dziękuję Ci serdecznie za komentarz i miło mi, że moje opowiadanie oceniasz jednak pozytywnie. Mam nadzieję, że następne rozdziały również okażą się godne uwagi.
      Pozdrawiam,
      Cas

      Usuń