sobota, 30 listopada 2013

VI. Wieczna Kraina


Szósty rozdział był prawdziwą walką z Wordem. To dlatego, że umieściłam kilka nazw i imion mitologicznych i program nagminnie poprawiał je i to na coś totalnie dziwnego :). Jeżeli wobec tego zauważycie jakiegoś babola, którego przeoczyłam - dajcie proszę znać.





VI. Wieczna Kraina

- To jakiś żart, prawda? – Jesmin przenosiła zdezorientowany wzrok z jednej postaci na drugą. Obaj Asowie potrząsnęli przecząco głowami. Dziewczyna, początkowo zrezygnowawszy z piwa przy porannym posiłku, teraz zdecydowanie ujęła kufel. Opróżniwszy połowę kilkoma dużymi łykami znowu spojrzała na mężczyzn, zastygłych w pozie uprzejmego wyczekiwania.
- Asgard? – Upewniła się. Przytaknęli bez słowa, jakby opuściła ich zdolność mowy i byli w stanie komunikować się jedynie poprzez gesty. W kącikach ust Lokiego czaił się uśmiech, jakby jej zaskoczenie niezwykle go bawiło. „Świetna rozrywka” – pomyślała sarkastycznie – „Kto wprawi głupią śmiertelniczkę w większe osłupienie”. Kłamca nie krył już wesołości, co oznaczało, że znowu czyta w jej myślach. Niewątpliwie usłyszał również kwieciste obelgi, jakimi obrzuciła go w tym momencie, ponieważ roześmiał się jeszcze głośniej, co wywołało rozpaczliwy protest Thora.
- Naprawdę, doceniam wasz sposób komunikowania się, ale moglibyście zachować odrobinę przyzwoitości.
- Wybacz, bracie. Naprawdę nie chciałbyś tego słyszeć. Przy jej kreatywności gasną nawet żołnierskie bluźnierstwa. - Roześmiał się Loki, lecz po chwili przybrał ton wyjaśnienia i kulturalnej perswazji.
- Rozumiem, że możesz być zdziwiona i niepewna, ale doszliśmy do wniosku, że to najlepsze rozwiązanie. – Ujął jej dłonie uspokajającym gestem. – Zastanów się. Co czeka cię w Mitgardzie? Urodziłaś się z mocą, przekraczającą ludzką zdolność pojmowania i powinnaś nauczyć się nad nią panować. Ile osób ucierpi i jak bardzo ty sama będziesz czuła się zagubiona, jeśli tu zostaniesz? Jesmin – odezwał się z całkowitą powaga – Chcę cię nauczyć wszystkiego, co sam wiem. Dać ci podstawy, oparcie. Musisz mi tylko na to pozwolić. Poza tym... – Zaczął i spojrzał pytająco na brata. Otrzymał przyzwalający gest dłoni. – Jesteśmy tu z ważnego powodu. Rozgrywają się wydarzenia, które zaważą nie tylko na losach Mitgardu, ale i wszystkich Dziewięciu Światów. Prawda jest taka, że jesteś nam potrzebna. Twój dar może pomóc zaoszczędzić wiele cierpienia. Oczywiście, jeśli zostaniesz właściwie przygotowana.
- Jestem tylko człowiekiem... – Zaprotestowała.
- Wiem, że to ogromne wymagania wobec ciebie. Rozumiem, że się boisz, ale wiedz, że jesteś czymś więcej, niż ci się wydaje. Jesteś potężnym magiem, Jesmin i zasługujesz na szacunek i pozycję przynależną Twojej sile. Chcemy ci to ofiarować, ale pragniemy od ciebie również wykorzystania tej mocy w służbie Asom. Nie okłamuję cię, niczego nie ukrywam, jedynie chcę, abyś podjęła właściwą decyzję, nie tylko dla ciebie, ale dla nas wszystkich. Zaufaj mi, proszę.
            Thor nie odezwał się, czując jednak, że przemowa poruszyła go i utrafiła w sedno problemu. Nie byli dobroczyńcami, dającymi coś bez prośby o rekompensatę, ale też nie próbowali wykorzystać jej zdolności, nie oferując niczego w zamian. Widział, jaka jest rozdarta i niespodziewanie ucieszyło go zrządzenie losu, które kazało ich trojgu spotkać się na pozornie przypadkowym szlaku. W prostocie swojej natury bóg gromów doznał nieodpartego przekonania, że więzy powstałe w tym zwyczajnym miejscu na obrzeżach Mitgardu staną się czymś kluczowym dla istnienia Wszechświata i przetrwają dłużej, niż ktokolwiek z nich mogłoby przypuszczać. Z westchnieniem wyciągnął z małej wewnętrznej kieszeni zbroi prostą obrączkę i wsunął ją na palec.
- Jesmin. – Rzekł, uznawszy, że wszelkie przekonywanie dobiegło końca i nic więcej nie może już bardziej skierować jej ku podjęciu decyzji. – W imieniu Władcy Dziewięciu Światów zapraszam cię do Asgardu, Wiecznej Krainy, by była twoim domem, a ród Asów twą rodziną. Ofiaruję ci naszą przyjaźń i pomoc, przysięgę, że żadna krzywda nie spotka cię w obrębie naszego świata, jest bowiem zabronione przelać krew jednego z nas na świętej ziemi Asgardu. Czy przyjmujesz zaproszenie i zgadzasz się poddać prawom i zwyczajom bogów?
Przez chwilę wydawało się, że kobieta odmówi, przytłoczona sytuacją i przerażona perspektywą przekroczenia granicy tego, co było jej znane. W końcu przymknęła oczy, a gdy otwarła je na powrót, zdawało się, że nie pozostał w nim nawet ślad lęku i niepewności.
- Z radością przyjmuję twoje zaproszenie i zgadzam się przestrzegać praw i zwyczajów panujących w Asgardzie. – Odparła jakby w transie, sama zdziwiona pewnością, jaka nagle spłynęła na jej duszę.

* * *


Zatrzymali konie, gdy miejskie zabudowania ledwie majaczyły na horyzoncie.
- Tu chyba będzie dobrze. – Thor rozejrzał się dookoła, poszukując śladów ludzkie bytności.
- Dlaczego konieczne jest aż takie oddalenie?
- Natężenie mocy jest ogromne i w razie gdyby nastąpiło przeciążenie, w promieniu dwóch kilometrów powstanie piękny krater, jak po upadku komety. – Pospieszył z wyjaśnieniem Loki. – Szanse niewielkie, lecz lepiej się zabezpieczyć.
- Rozumiem. – Jesmin starała się nie poddać panice. Przypuszczała, że bogowie po takim „wypadku” otrzepaliby jedynie kurz z ubrań, natomiast ona...
- Nie martw się, to naprawdę tylko przezorność. – Przekonanie w głosie Thora uspokoiło ją nieco. Obserwowała zachowanie mężczyzn z rosnącym zainteresowaniem. Loki odczepił od pasa mały, owalny przedmiot z kilkoma dziwnymi przyciskami i przełącznikami. Manipulował przy nim chwilę, po czym przypiął na miejscu i zanim zdążyła zadać kolejne pytanie, przeszedł do wyjaśnień.
- To wysyła sygnał do strażnika Bifröstu. Wtedy dopiero używa skoncentrowanej energii, by otworzyć portal. Chwilę to potrwa, ponieważ fale, jakich używamy potrzebują około dwudziestu minut na dotarcie w odległy kraniec kosmosu.
            Czekali. Asowie spokojnie, z rutyną, ludzka kobieta niepewnie, lecz z pewną dozą ekscytacji. Najpierw powietrze przed nimi zaczęło falować, jakby od gorąca. Stopniowo zaczęła pojawiać się lśniąca tafla portalu. Owalna brama miała srebrzystą drgającą powierzchnię, przypominającą jezioro rtęci. Jednak, choć odbijała wszystko wokół z dokładnością lustra, nie widać w niej było sylwetek żywych istot, czekających na otwarcie przejścia. Bóg gromów bez wahania poprowadził wierzchowca do granicy i zniknął po drugiej stronie. Jesmin siedząca w jednym siodle z Tricksterem, objęła go mocniej w pasie, jakby w poszukiwaniu ochrony.
- Nie bój się. – Odwzajemnił uścisk. – I nie zamykaj oczu. To naprawdę warto zobaczyć.
To mówiąc skierował się na ruchomą ścianę. Przejście przez nią nie wywołało w dziewczynie żadnych niesamowitych uczuć poza lekkim mrowieniem w odsłoniętych partiach ciała. Zgodnie z radą Lokiego rozglądała się ciekawie wokół. Miała wrażenie, że poruszają się w gęstym syropie, jak w czasie snu, kiedy ruchy wydają się wolne i ociężałe. Zaprzeczeniem tego były sylwetki i krajobrazy, mknące wokół nich z zawrotną prędkością. Widziała istoty podobne do jeleni, o pięknych grzywach i ludzkich, spokojnych twarzach. Niewielkie stworzenie z napuszonym, rudym ogonem, kobiecą sylwetką oraz dziwacznymi błoniastymi skrzydłami, wskoczyło jej na ramię i szczebiotało przez chwilę w niezrozumiałym, piskliwym języku, po czym odleciało, znikając we mgle. Drzewa o srebrzystych liściach pochylały swoje korony, sczepiając się gałęziami i tworząc delikatną sieć nad głowami podróżujących. Nawet otwarte przestrzenie, porośnięte krótką trawą wydawały się odbijać kolory, których istnienia nie domyślał się żaden człowiek. Na czymś, co mogło być złocistym niebem, krążyły niby-ptaki o przejrzystych ciałach, a wprost z pustki wypływały wodospady iskrzącej wody, której krople zastygały na skórze, niczym perłowa żywica.
- Co to takiego? – Wyszeptała w zachwycie.
- To Yggdrasil. – Odparł z powagą. – Widzisz życie w swojej czystej, nienazwanej formie. Esencję tego, co przenika światy.
Niemal przestała oddychać, chłonąc obrazy tego magicznego świata. Podróżowali coraz szybciej, widoki przesuwały się wokół nich tak, że wielu z nich nie dało się rozróżnić. Jedynie kilka szczytów gór, wypełnionych blaskiem, doliny, w których jakieś baśniowe istoty wzniosły przepiękne, choć proste budowle z idealnie białego kamienia. W pewnym momencie wydało jej się, że w oddali, tuż poza granicą horyzontu zaczynają kłębić się czarne, burzowe chmury, jedyna skaza w pięknym i spokojnym dotąd wymiarze. Trwało to jednak tak krótko i było tak nieuchwytne, iż potem zastanawiała się, czy w istocie widziała cokolwiek, a może to po prostu jej wyobraźnia umieściła kilka czarnych plam na nieskazitelnym niebie. Przed jeźdźcami zamajaczył bliźniaczy do poprzedniego portal, który przyciągał ich, wzmagał prędkość. Wierzchowce z gracją odbiły się od ziemi i wskoczyły w falujące przejście.

            Minęła nienaturalnie długa chwila, zanim końskie kopyta zetknęły się z podłożem. Jesmin otwarła oczy, które mimowolnie zacisnęła podczas skoku. Znajdowali się w sali o nietypowym, wielościennym kształcie. Mniej więcej pośrodku widniał jakby wyrastający z ziemi kryształ z wirującą nad nim kulą świetlistej energii. Obok stał młody mężczyzna, odziany w prostą, krótką tunikę i trzymający w ręku dziwaczny przyrząd – srebrną laskę, umieszczoną jednym końcem w krysztale i służącej najwyraźniej jako dźwignia. Wyglądałi odrobinę niepewnie, widząc niespodziewanego gościa, jakiego przywieźli bracia. Przesunął uchwyt urządzenia i poruszająca się kula zaczęła zapadać się w sobie, by w końcu zniknąć. Portal za ich plecami zamknął się z szumem.
- Heimdallu. – Powitał oczekującego Thor. – Miło cię widzieć po tak długim czasie, jak zawsze perfekcyjnie wykonującego swe obowiązki.
- Was również, zacni panowie. – Zawahał się. – I pani. – Dodał. Loki wyczuł lekki niepokój w jego głosie.
- Ludzka niewiasta jest naszym gościem z pewnych… szczególnych względów. – Wyjaśnił chłodno. Nie przepadał za Strażnikiem, który jak na jego gust zbyt poważnie traktował swą funkcję. Teraz skłonił głowę, unikając słownej konfrontacji z księciem.
- Oczywiście. Miło mi powitać Cię, pani w krainie Asów.
- Dziękuję Ci, panie. Jest to dla mnie prawdziwy zaszczyt. – Odparła równie dwornie.
Thor, pragnąc uciąć wzajemne uprzejmości, które w obecnej, dość delikatnej sytuacji mogły przerodzić się w cierpkie pytania i uwagi, chrząknął znacząco.
- Udamy się wprost do Gladsheimu, by powitać naszego ojca i zdać mu sprawozdanie z podróży. – Rzekł stanowczo.
- Zatem nie zatrzymuję. Szczęśliwej drogi. Być może spotkamy się niedługo. Wszechojciec ma podobno w planach wystawną ucztę, nie jestem jednak pewien daty. Być może zależne jest to od wiadomości, jakie przynosicie.
- Zatem miejmy nadzieję, że będzie zadowolony z nowin. – Roześmiał się Thor. W odróżnieniu od brata, lubił Heimdalla, choć jego grzeczności mogły wydawać się nieco nużące.
Skierowali się w stronę wyjścia, a gdy znaleźli się na zewnątrz, Jesmin w całej okazałości ujrzała niezwykłą budowlę, zwaną Bifröstem. To, co wzięła wcześniej za blask jakichś ukrytych w pomieszczeniu lamp, było w istocie słońcem, przebijającym się przez przejrzyste ściany sali. Konstrukcja została stworzona z wielościennych kryształów, z których największy, pusty w środku był jednocześnie głównym pomieszczeniem. Wokół umieszczono mniejsze elementy, osadzone na prowadnicach, wykonanych z tego samego materiału. Całość przypominała kopułę, otoczoną koncentrycznymi kręgami i kołami zębatymi, sprawiając wrażenie lodowej, mieniącej się kompozycji.
- To skomplikowane urządzenie wykorzystuje energię kryształów. – Loki znowu podjął wyjaśnienie, uprzedzając jej słowa. – a raczej pomaga skupić ją i okiełznać.
- Ale… - Choć Bifröst prezentował się wspaniale, coś jej nie pasowało. – Skąd nazwa? Rozumiem, że może chodzić o „most” jako przejście, drogę, jednak spodziewałam się… czegoś innego.
- Ocho, zobaczyła Yggdrasil i  nic już nie jest tak zachwycające.  – Zauważył bóg gromów uszczypliwie.
Dziewczyna zawstydziła się, nie miała zamiaru krytykować tego niewątpliwie pięknego tworu. Widząc jej zmieszanie Thor uśmiechnął się przyjaźnie.
- Rozumiem, co masz na myśli. Zobaczysz również most, ale musisz poczekać.
- Na co?
- Aż znajdziemy się w pewnej odległości od głównej kopuły. – Loki machnął ręką w stronę ogromnej równiny, rozciągającej się przed nimi. W oddali można było dostrzec majestatyczne fortyfikacje miasta. „Już niedługo je przekroczę” – pomyślała Jesmin z lękiem.
Faktycznie nie musiała długo czekać. Wjechali na prosty, szeroki trakt. Teraz, poza Mitgardem, nie oszczędzali możliwości swych rumaków, pokonując niesamowite odległości w zaledwie kilka minut. Gdy znajdowali się już niemal przy szerokiej bramie, Loki zatrzymał konia.
- Odwróć się teraz, a zobaczysz most. – Szepnął, na wpół rozbawiony. Poszła za jego radą, wydając okrzyk zaskoczenia i zachwytu.
Kryształowa konstrukcja podziałała niczym ogromny pryzmat, tworząc na otwartej przestrzeni szerokie, tęczowe pasmo, tak czyste i wyraźne, że wydawało się materialne. Widok zapierał dech w piersiach nawet po baśniowych wspaniałościach Yggdrasila. Asów wyraźnie ucieszyła jej reakcja. Mimo, iż oglądali ten widok wiele razy w ciągu swego życia, teraz poświęcili chwilę, by podziwiać go raz jeszcze. Dla nich był powrotem do domu, symbolem przystani i poczucia bezpieczeństwa. Z westchnieniem ulgi przejechali przez główną bramę miasta.

* * *

            Hlidskjalf, sala tronowa Odyna, przytłaczał swym ogromem, choć niewątpliwie był jednym  z najpiękniejszych miejsc, jakie Jesmin widziała w swoim życiu. Jasny marmur, wyściełany najdelikatniejszą materią, wydawał głuchy odgłos pod stopami, gdy zmierzali niepewnie w stronę tronu Wszechojca. On sam siedział z surową miną i mierzył wzrokiem zarówno książąt, jak i ludzkie dziecię, przybyłe bez jego zgody do Wiecznej Krainy.
Wygląd władcy Dziewięciu Światów mógł być nieco zaskakujący. Mężczyzna, który nie wydawał się przekroczyć trzydziestu lat, odznaczał się wyjątkowym podobieństwem do swego starszego syna. Powagi nadawała mu długa, piękna broda, spleciona w kilka warkoczyków, spadających aż na klatkę piersiową. Jego twarz nie wyrażała jednak otwartości, lecz srogość i powagę. Jedno oko Króla pozbawione było tęczówki i źrenicy – wyglądało jak srebrna, kulka, umieszczona w oczodole, chociaż poruszało się i najwyraźniej istniało jako w pełni sprawny organ. Obok Odyna, na mniejszym tronie, siedziała piękna, młoda kobieta, o jasnych włosach i życzliwym uśmiechu. Choć sprawiała wrażenie nie starszej niż Jesmin, po dłuższym przyjrzeniu się, można było w niej dostrzec pewien ledwie uchwytny ślad przeżytego czasu – doświadczenie w spojrzeniu i troskliwość w rysunku ust, jaka jest właściwa dojrzałym kobietom. Można było nabrać przekonania, iż jeżeli istnieje personifikacja matczynej miłości i dobroci, to jest nią właśnie ta piękność, zasiadająca obok swego majestatycznego męża.
Dworzanie, przebywający w sali tronowej z zaciekawieniem i rządzą sensacji przyglądali się nowoprzybyłym. W tej sytuacji nieudolna próba Thora, by przedstawić Wszechojcu jakieś oficjalne tłumaczenie, spełzła na niczym. Jedynie szepty wśród zebranych stały się bardziej prześmiewcze. Bóg gromów z rozpaczą i ponagleniem spojrzał na młodszego brata, szukając u niego wsparcia. Odyn również skierował wzrok ku Tricsterowi.
- A czemuż to bardziej wygadany z mych synów nie zabierze głosu? No, Loki, zadziw nas giętkością twego języka i zgrabnymi wyjaśnieniami, które w mig przekonają mnie, że nie nastąpiła tu rażąca niesubordynacja.
Zapadła cisza. Kiedy z ust władcy Asgardu płynęły tak drwiące słowa, nikomu nie wróżyło to zbyt dobrze. Książę jednak nie tracił animuszu i skłonił się głęboko przed budzącą szacunek postacią.
- Wpierw spróbuję wyrazić, drogi ojcze, jak niezmiernie cieszę się z powrotu do domu, oraz faktu, że dane jest nam widzieć w dobrym zdrowiu zarówno ciebie, jak i ukochaną matkę. – Uśmiechnął się do królowej. – Co się tyczy wyjaśnień, gotów jestem udzielić ich tak sprawnie, jak to tylko możliwe, jednakże z żalem stwierdzam, iż nie są przeznaczone dla licznego zgromadzenia. – Tu posłał kilka uprzejmych, przepraszających ukłonów w stronę reszty Asów.  – Jeżeli więc dzisiejszego dnia nie ma planowanych oficjalnych audiencji, być może zechcesz poświęcić nam nieco swego cennego czasu na osobności. Oczywiście, gdyby…
Zniecierpliwione machnięcie ręki ucięło kwiecistą przemowę.  Władca Dziewięciu Światów westchnął głęboko, przemknęło mu przez głowę zupełnie ludzkie przeświadczenie, że wybryki synów wpędzą go wcześniej czy później do grobu, jednak zdusił pesymistyczne myśli i postanowił rozmówić się z nimi na osobności. Wstał ze swego miejsca.
- Zatem załatwmy tę palącą sprawę teraz. – Rzekł, siląc się na spokój. – Zapewne tak ważna tajemnica państwowa nie może czekać, czyż nie, Loki?
- Ależ oczywiście.- Książę wyszczerzył zęby w triumfującym uśmiechu. Udało mu się zaintrygować Odyna i przygasić nieco jego irytację.
W progu Wszechojciec odwrócił się jeszcze.
- Moja droga, zechciej zająć się naszym niespodziewanym gościem, podczas gdy będziemy dyskutować.
Królowa wstała i zbliżyła się do Jesmin. Nie było wskazane, by inni bogowie zaczęli rozmawiać z Mitgardką, szczególnie, jeśli rzeczywiście miała coś wspólnego ze sprawami królestwa.

* * *

- Czyście rozum postradali?! – Wybuch był z pewnością spodziewany, lecz wypadł dość blado i bez przekonania, co dało książętom nadzieję, iż nie skończą w zamkowych lochach. Loki próbował się nie roześmiać, pomyślawszy, że nawet Thor miał więcej inwencji, usłyszawszy po raz pierwszy jego propozycję. Jednocześnie pragnął, by teraz brat zrobił rzecz, która wychodziłam niemal najlepiej – milczał. Bóg gromów spełnił oczekiwania, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie wiedział, co powiedzieć. Zapadła cisza. Loki czekał, nie odzywał się, gdyż wiedział, jak mogą zadziałać przedwczesne próby zabrania głosu.
- Zamierzacie mi to wyjaśnić? – Zapytał Odyn znużony, z przeczuciem, że przegrał walkę, w chwili wypowiadania tych słów. Nie istniał gorszy we wszechświecie błąd, niż prosić Kłamcę, by się z czegoś tłumaczył. Mógł udowodnić swoje racje nawet w najdziwniejszych okolicznościach.
Tak też się stało. Loki powtórzył wszystkie argumenty, przedstawione wcześniej Thorowi, tak dyplomatycznie i z takim przekonaniem, że sam niemal wzruszył się na myśl, jak oddany jest dobru Asgardu i jak bardzo pragnie uniknąć niepotrzebnych ofiar. „Gdybym miał choć odrobinę wstydu” – pomyślał – „powinienem się bodaj zaczerwienić”. Wiedział jednakże, że w tym wypadku prawda to o wiele za mało, by wywalczyć szczęśliwe zakończenie dla wszystkich.
Wszechojciec powoli skinął głową.
- Nie przeczę, że w twoich ustach podjęcie takiej decyzji brzmi całkiem sensownie – Zastanowił się chwilę. – ale istnieją z tym dwa problemy. Po pierwsze, nie możesz szkolić maga, ponieważ sam jesteś jeszcze uczniem…
- Ja my…
- Nie przerywaj mi. – Uniósł wzniesiony wskazujący palec.  – Po drugie zaś, jak wyobrażasz sobie przeprowadzenie nauczania w dwa miesiące, zamiast dwustu lat? Nie mamy tyle czasu, a już na pewno nie ona.
- Co do pierwszej przeszkody, zamierzam prosić mistrza Aeldreda, by złożył wniosek, o przystąpienie przeze mnie do Prób z uwagi na wyjątkowe okoliczności. – Loki starał się mówić pewnie. – Wiem, że mój młody wiek budzi wątpliwości, ale tylko i wyłącznie zwyczajowej natury, bowiem jeśli chodzi o umiejętności, są aż nadto wystarczające. Co się zaś tyczy drugiego zastrzeżenia… - Urwał. Nie mógł powiedzieć za dużo, Odyn był zbyt inteligentny, a poza tym wiedział o magii trochę więcej niż Thor. – Zauważyłeś pewne podobieństwo między nami, nie tylko zewnętrzne, ale i… pozazmysłowe. Dzięki temu jestem w stanie ukierunkować jej moc, ukształtować w czasie wielokrotnie krótszym niż potrzeba zwykle, by przeprowadzić pełne szkolenie. Zdaję sobie sprawy z karkołomności przedsięwzięcia, ale biorę pełną odpowiedzialność w razie niepowodzenia, zarówno jako mag, jak i jako twój syn.
- Ja także. – Odezwał się Thor. Czuł się trochę winny, bo obiecał bratu poparcie, a dotąd nie zrobił wiele w tym względzie.
Odyn, przechadzający się dotąd po komnacie, co zawsze robił w stanie wzburzenia, usiadł teraz na wygodnym fotelu. „Najgorsze, że to ma sens” – powiedział sobie w duchu.
- Dobrze więc. – Zgodził się. – Spróbujmy niekonwencjonalnych metod. Jak dotąd inne zawodziły. Idźcie teraz i jak najszybciej skontaktujcie się z Aeldredem. Dziewczyna jest odtąd moim gościem i będzie traktowana z szacunkiem.
Odwrócili się, by odejść.
- Thorze – Zaczął lodowatym tonem – nie zapomniałeś o czymś?
Następca tronu zawrócił i z miną zbitego psa wyjął z kieszeni królewski pierścień.
- Już pewnie więcej mi go nie pożyczysz? – Zagadnął, kładąc artefakt na stoliku. Przepełnione furią spojrzenia ojca sprawiło, że skłonił się i śpiesznie opuścił gabinet z obawy o łatwo tłukące się elementy wyposażenia.



6 komentarzy:

  1. Zwykle, gdy rano wstaję przeglądam wszystkie strony, jakie mnie interesują i tu znów wpadłam do ciebie. Poprzednio skomentowałam twego bloga nieco anonimowo [chociaż gdzie się tam przewinęła ma ksywka Szatanirro]. Zerknęłam do Twej odpowiedzi na mój komentarz i powiem tak… Minęło kilka dni od tego czasu, gdy dopadłam pierwszego bloga o tejże tematyce – od tamtego czasu pochłonęłam już kilka pozycji, i szczerze powiedziawszy już zdążyłam przywyknąć do odmiennych spojrzeń na Lokiego, nie wspominając już o innych postaciach. Przez ostatni tydzień wyrobiła się we mnie spora doza tolerancji. Zrozumiałam, ze nie każdy musi mieć to samo spojrzenie na daną osobowość, mało tego! Ten fakt sprawił, że z jeszcze większym zainteresowaniem spoglądam na niektóre blogi. Sama już zaczynam okupować Worda i skrobać powoli własne opowiadanie z danymi bohaterami – uwiedziona różnymi pryzmatami nordyckich bogów, zaczęłam wpisywać się w pewne kanony, nie koniecznie powiązane z mitologią, czy samym studiem Marvela. W odpowiedzi do naszej wcześniejszej komentarzowej „rozmowy” mogę powiedzieć, że masz rację… Obierasz trudniejszy sposób tworzenia historii. Próbujesz jakby stworzyć Lokiego od początku, wiec wiele zależy od Ciebie. Rzeczywiście gryzło to w oczy, jednak teraz znając Twe podejście do sprawy, wiem więcej. Powiem szczerze, dobrze, że mi to ujawniłaś, sama nie wpadłabym na to czytając dalej Twe opowiadanie. Moja dedukcja jest, jak pogoda. Nie często trafiona XD
    [Chciałam dziś zawrzeć komentarz do rozdziału w paru zdaniach, ale chyba wyjdzie znów coś zbyt rozbudowanego – z góry przepraszam, ale ostatnio tak gdzieś się wciągam w to blogowanie, że nie w sposób jest mi się powstrzymać]

    Jesmin, Jesmin czasem nie wiem, co mam myśleć o tej dziewczynie. Jest nad wyraz otwarta wobec nieznajomych jej ludzi, którzy przedstawiają się jako bogowie i oferują podróż do Asgard. Faktycznie jest zaskoczona tą propozycją, za pewne wyczuwa spore wyróżnienie i bezmyślnie się zgadza… Gdybym nie wiedziała, że to przez sztuczkę Lokiego ubolewałabym nad tą postacią. Przez tego faceta stanie się nieco bezwolna… Jedno mnie tylko zastanawia. Kłamca mówi o jej sile niemal równej jego, o potędze, która posiada dziewczyna. Dałaś tego silny dowód wybijając pół jej rodzimej wioski, jednak ciągle zastanawia mnie jedno. Podobieństwo do nordyckiego boga! Ot…to ci jest historia. Kobieta, którą można było traktować za zielarkę z umiejętnościami awansującymi ją do miana czarownicy, została odratowana od spłonięcia na stosie, dzięki przybyciu księcia na koniu [kuniu! Loki na kuniu! Teraz sobie to uświadomiłam, przecież przybył niczym typowy książę z bajki] – na dodatek powiązało ich silne zrozumienie dusz, czy to mocy. Co nasuwa mi już małe podejrzenia, ale równocześnie nie wyjaśnia niczego. Dodatkowo, tak często potwierdzasz, poprzez usta głównej bohaterki, że jest jedynie człowiekiem – przez co zaczęłam w to szczerze wątpić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się w jaki sposób opisujesz Asgard, przyznam, że jest to cholernie trudna czynność, sama nie wiem jak ugryźć ten kawałek. Dodatkowo stosujesz wszystkie nazwy zwyczajowe, a ja już łamie sobie język na „Hlidskjalf”, czy wcześniej „Bifröst” – to nasuwa mi wiele odbiegających od Twego opowiadania refleksji. Ah ci Wikingowie… Wracając jednak do fabuły, Odyn w Twoim poglądzie jest prze-wspaniały. Nieco przypomina mi jednego doktorka z mej uczelni – takiego upierdliwca, który rzuca wieloma inteligentnymi słowami, później unosi się niczym napuszony paw i wszystko z niego ulatuje – jest niczym kobieta zmienna, ale wciąż ze sporą dozą agresji, niebezpieczeństwa i tego wszystkiego, co jeszcze może współistnieć za autorytetem. Boskość Odyna jednak sprawia, że jest ojcem groźniejszym niż każdy innym, że wykracza poza wszelką ojcowską zajebistość [wybacz mi słownictwo, nie potrafię inaczej tego ująć w słowa]. Rozbawiła mnie równie bardzo, jak postać Wszechojca, postawa skruszonego Thora oddającego królewski sygnet. Nie wiem skąd czerpiesz te inspiracje, ale są niesamowite. Naprawdę godne pochwały.
      No i pora na mowę końcową… Jestem bardzo ciekawa, co poczniesz dalej z główną bohaterką. Jak będzie wyglądało pobieranie przez nią nauk magii oraz co knuje Loki. I w końcu z jaką reakcją Odyna się to spotka. Wszystko zapowiada się świetnie ^o^
      Czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam

      [A tu mój nowy blog, sama zamierzam coś tworzyć, jak wyjdzie…jeszcze nie wiem. Chociaż prolog już jest http://szatanirro.blogspot.com/]

      Usuń
    2. Hm... Ostatnio większość wpisów GDZIEKOLWIEK zaczynam od przeprosin, że tak długo nie odpisuję. Mam nadzieję, że nie uczynię z tego reguły. Po prostu teraz cierpię na notoryczny brak... czasu, spokoju, wszystkiego w sumie.
      No, ale nie o to tu chodzi, żeby się przez trzy strony usprawiedliwiać. Bardzo się cieszę, że zaakceptowałaś mój sposób kreowania Lokiego i że całość również Ci się podoba.
      Co do Jesmin - jej akceptację niecodzienną sytuacją staram się wytłumaczyć faktem, że sama od dziecka była związana z magią, miała dar. Myślę, że w tej sytuacji prędzej godzi się z rzeczami niepojętymi, nadnaturalnymi. Tak, jest nieco bezwolna, zdominowana - w końcu Loki tak działa, prawda? Minie trochę czasu, zanim Jesmin rozwinie skrzydła, ale zrobi to w końcu. Nie po to przypomina samego Trickstera, aby być tylko bezmyślną zabawką :). Ta cała baśniowość początku może się wydawać nieco typowa, przewidywalna, ale na tego typu motywach lepiej buduje mi się wydarzenia bardziej tragiczne. Po prostu lubię kontrasty. A Loki, jako książę na koniu - przyznaję, że tu po prostu nie mogłam się powstrzymać :)).
      Najszczęśliwsza jestem, że spodobał Ci się Odyn, bo prawdę mówiąc długo nie mogła "ugryźć" tej postaci. W końcu siadłam do pisania ze stwierdzeniem "zobaczę, co wyjdzie" i bach! Po prostu powstał i do teraz wydaje mi się, że po prostu sam się napisał. Ale słyszałam kiedyś, że właśnie tego typu nagłe zrywy wychodzą najciekawiej.
      Na dalszy ciąg niestety trzeba będzie poczekać, choć nie wykluczam niespodziewanego przypływu weny. Po prostu mam parę wydarzeń i motywów, które są potrzebne dla dalszej fabuły, muszę je upchnąć w odpowiednich miejscach i kolejności, ale zupełnie nie wiem jak. Mam nadzieję, że wyjdzie jednak coś spójnego.
      Dziękuję za cierpliwość w czytaniu i komentowaniu. Wkrótce postaram się udzielić również na Twoim blogu, który mnie zainteresował.
      Pozdrawiam,
      Cas.

      Usuń
  2. Nominowałam cię do Liebsten Awards. Więcej tu:http://lokiandsigynlove.blogspot.com/2013/12/liebsten-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka najlepsza.
    Ps. Nominowałam cię do Libsten Award
    http://requiem-nemezis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh. Niezłe. Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń